niedziela, 27 marca 2016

'Shelter 2' - dla miłośników przyrody


Granie w gry zwykle traktuję jak oglądanie filmu czy czytanie książki – nie zależy mi na sprawdzaniu własnej zręczności i zwykle nie odczuwam potrzeby żeby spędzać długie godziny, głowiąc się nad zagadkami – ale bardzo cenię sobie wciągającą historię, intrygujące pomysły i artystyczne grafiki.  Kiedy zobaczyłam na Steamie grę Shelter 2 (z ładniejszą grafiką niż w pierwszej wersji) wiedziałam od razu, że to coś dla mnie.

Shelter 2 to piękne, spokojne i symboliczno-realistyczne spotkanie z przyrodą. Gracz wciela się w samicę rysia, która na początku gry spodziewa się młodych i musi odnaleźć bezpieczne schronienie, które mogłaby potraktować jako dom dla kociaków. Pomagają jej w tym podszepty gwiazd, które prowadzą ją w odpowiednie miejsce. W jednej chwili można dostać ataku serca, kiedy ucieka się przed drapieżnikami, a zaraz potem mowę odejmują niezwykłe widoki dzikiej głuszy, z gwiezdnymi konstelacjami rozpościerającymi się na niebie. Gra naprzemiennie oszałamia swoim prostym pięknem i daje poczuć bezradność zwierzęcia, które zdane jest tylko na siebie, a musi utrzymać przy życiu cały miot kociąt. Nie jest to wcale łatwe, bo gryzonie są szybkie i zwrotne, łatwo w pogoni wpaść na drzewo i zgubić trop, a bogata w przeróżne tekstury grafika sprawia, że zwierzęta naprawdę znikają w otoczeniu. Gdyby nie zmysł węchu, często wypatrzenie brązowego gryzonia w gąszczu ciemnych traw, czy białego zająca w śniegu zimą, byłoby niezwykle trudne, bo wszechobecne wzory świetnie odgrywają rolę prawdziwego kamuflażu.


Co według mnie najciekawsze, grając w tę grę czułam się – jak mi się wydaje – podobnie do prawdziwej rysiej mamy. Nie wzruszałam się uroczymi kociakami tak, jak to mają w zwyczaju ludzie, nie irytowałam gdy coś mi nie wyszło – po prostu robiłam swoje, nie poddając się i wiedząc, że ode mnie zależą losy kilku istot. Tylko tyle i aż tyle. Bardzo często nawoływałam młode, by nie tracić ich z oczu, a kiedy któreś znikało zupełnie nagle, porwane przez drapieżnika, bądź przemęczone z głodu (polować trzeba naprawdę dużo) – nie czułam rozpaczy. Czułam pustkę i zagubienie, nie wiedząc co właściwie się stało, gdzie szukać młodych i gdzie się podziały małe rysie, czemu nie odpowiadają na wołanie. Bo wystarczy chwila nieuwagi i koniec. A nie można się roztkliwiać, bo liczy na nas jeszcze reszta miotu.

Wzruszyła mnie ta szczególna matczyna troska, wolna eksploracja świata i trudne chwile, jak wtedy, gdy młode odchodzi za wcześnie lub dokładnie wtedy, kiedy przychodzi na to odpowiednia chwila. Zakończenie gry wynagradza jednak wszystkie smutki i żale – jest subtelne i piękne, a towarzyszy mu nastrojowa muzyka (cały soundtrack gry ma niezwykły, relaksujący klimat, przez co gra świetnie sprawdza się jako sposób na wieczorne odprężenie).


Jedno przejście gry zajmuje około półtorej godziny, jednak można swoich sił próbować dalej, przewodząc kolejnym pokoleniom, bądź sprawdzając swoich sił na trudniejszym poziomie „survival”. Jeśli jesteście odporni psychicznie, to od razu polecam dodatek Shelter 2 Mountains, w której dostajemy więcej terenu do eksplorowania, przepiękne zorze polarne, ale też więcej drapieżników, które mogą stać się nie tylko naszym łupem, ale i groźnym myśliwym.

Bardzo polecam wam Shelter 2; to prawie jak oglądanie Animal Planet, a czasem nawet i lepiej.

Follow my blog with Bloglovin

4 komentarze:

  1. To ja przechodzę jutro <3
    Zamiast sprzątania ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi cudownie! Kiedyś namiętnie przechodziłam Tokio Jungle, więc podejrzewam że ta gra też ma szanse mi się spodobać :) Zwłaszcza że z tego co piszesz, mniej jest zręcznościowa, a bardziej nastrojowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma bardzo duże szanse :) Trzeba mieć na nią nastrój, ale dobrze zapada w pamięć i sama planuję do niej kolejne podejście.

      Usuń