Z góry zaznaczam, że książkę czytałam w oryginale i jeszcze
nie ma polskiego tłumaczenia. Pozycja jest jednak na liście bestsellerów New
York Timesa, a także wygrała nagrodę czytelników na goodreads.com, więc
spodziewam się, że ktoś się nią u nas niedługo zainteresuje. Jeśli nie – jest napisana
bardzo przystępnym językiem, więc zainteresowanych zachęcam do czytania po
angielsku.
Aziz Ansari, znany w Stanach
komik, zajmujący się stand-upem, zdecydował się napisać książkę. I to nie
autobiografię, jak to ostatnio modne (choć – dojdę do tego niedługo – nie zaprzeczałabym
tu zbyt usilnie) a książkę popularno-naukową – o tym, jak w dzisiejszych czasach
wygląda romansowanie. Żeby było bardziej naukowo, postanowił połączyć swoje
siły z socjologiem, Erikiem Klinenbergiem, który ma już na swoim koncie między
innymi publikacje o życiu singla (Going Solo),
kontrolowaniu amerykańskich mediów (Fighting
for Air: the Battle to Control America’s Media), czy o byciu białym (The Making and Unmaking of Whiteness).
Ansari próbuje w „Modern Romance” odpowiedzieć na szereg pytań, które go dręczą
i jest to, na swój sposób, książka dość osobista, mimo uwzględnienia w niej
wielu głosów i pomimo naukowej podszewki. Autor jednak przede wszystkim jest
komikiem, a nie pisarzem, i to wychodzi na pierwszy plan.
Dużym plusem „Modern Romance” jest to, że
został do niego zrobiony spory research. Inną sprawą jest to jak wiele z tego
researchu możemy zobaczyć w samej książce, jednak przyznaję, że autorzy wyłowili kilka
ciekawych informacji. Przytaczają oni historie i opinie różnych ludzi, którzy
wypowiadali się w stworzonym specjalnie na potrzeby książki wątku na Reddicie
bądź wysyłali osobiste maile. Aby wyniki były bardziej miarodajne, część badań została
też przeprowadzona na żywo, z uczestnikami w różnym wieku i o różnym stopniu
zaznajomienia z technologią. Same badania nie są przełomowe, ale autorzy
zadbali o własne dane, a część historii cytowanych w książce to jedne z
najciekawszych i jednocześnie najbardziej skłaniających do refleksji fragmentów.
Zrobiły na mnie wrażenie opowieści osób, które zgodziły się na otwarty związek i
później żałowały tej decyzji, czy kobiety, która postanowiła wybaczyć mężowi
zdradę. Cytowane historie są dobrze dobrane i stanowią przekrój przez różne
problemy i spojrzenia na świat.
W książce znajdziemy interesujący
opis postępu technologicznego, który doprowadził nas do dzisiejszych Tinderów i
Snapchatów. Bardzo ciekawy był fragment o tym, jak wyglądały pierwsze serwisy
randkowe i jak ludzie radzili sobie kilkadziesiąt lat temu, co było dla nich
ważne i co, innego niż teraz, popychało ludzi w ramiona partnera. Inną
wartościową część stanowił rozdział opisujący życie miłosne w Tokio i w Buenos
Aires, które – każde na swój sposób – kontrastuje z romansowaniem w Wichicie. Wyciągnęłam z tych fragmentów trochę nowych
informacji nawet mimo tego, że na przykład życiem w Japonii sama bardzo się
interesuję. Przyznaję jednak, że czułam lekki niedosyt, ponieważ pasjonuje mnie historia życia prywatnego i liczyłam na znacznie więcej, ale mimo
wszystko nie można było spodziewać się zbyt wiele po tak krótkiej pozycji –
myślcie o niej raczej jako o punkcie wyjścia do dalszych poszukiwań. Jeśli ta
tematyka was interesuje, to możecie zajrzeć do bibliografii, w której
naliczyłam prawie sto pozycji, w tym 25 książek – reszta to artykuły. Podczas
czytania nie miałam wrażenia żeby w treści znalazło się wiele odniesień do
innych publikacji i stawiam na to, że Ansari potraktował ten zbiór raczej jako
inspirację do własnych rozważań, dodatkowo pokierowanych przez współpracującego
z nim socjologa.
Jak mówiłam, Ansari napisał
książkę we współpracy z socjologiem, z którym konsultował swoje pomysły i
wspólnie przeprowadzał badania oraz analizował ich wyniki. Nie wiem co byłoby z
tej książki gdyby nie ta pomoc – mam wrażenie, że mogłaby zboczyć w bardzo
pamiętnikarskim kierunku i wyszłoby z tego badanie cech osobniczych jednego
człowieka, a nie spojrzenie na ogólnoświatowe zjawisko. Szczęśliwie jednak w
książce znalazło się kilka rozdziałów, które pozwoliły umieścić problem
romansowania w szerszym kontekście. Mamy więc krótki rys historyczny
przedstawiający jak romansowanie i postrzeganie związków zmieniało się przez
ostatnie dziesięciolecia, oraz jak rozwijało się „nowoczesne randkowanie”: od
ogłoszeń w gazetach, przez specjalne nagrania na sekretarkę bądź VHSy aż po
dzisiejszy Internet i aplikacje komórkowe. Widać, że naukowiec, z którym Ansari
pracował, ukierunkowywał jakoś jego zapędy i wskazywał mu drogę, choćby
rozwiewając przeróżne najdziwniejsze wątpliwości, jednak (mimo wykresów i danych naukowych) jest to nadal przede
wszystkim książka Ansariego i to jego subiektywny głos oprowadza nas po świecie
romansu.
Podkreślam subiektywność,
ponieważ Ansari wyraźnie sili się na coś wręcz przeciwnego i swoje własne
przekonania i doświadczenia przedstawia nieraz niemal jako prawdy uniwersalne,
choć opiera się tylko na swoim życiu. Widać, że często zakłada z góry, że
wszyscy czytelnicy podzielają jego zdanie na różne tematy (i nie mam tu na
myśli tego, że noszenie fedory to obciach) i, dzieląc się własnymi dylematami,
sądzi, że i czytelnikom są one bliskie. Prawda jest jednak taka, że większości
czytelnikom trudno będzie się z nim utożsamiać. Części zapewne dlatego, że nie
są tak bogaci i nie kręcą się w świecie showbizu, więc nie dla nich codzienne
przesiadywanie w klubach w poszukiwaniu idealnego partnera. Inni, jak ja, nawet
by nie chcieli, bo – w przeciwieństwie do Ansariego – nie rozglądają się
wiecznie za tą jedną najlepszą na świecie opcją, przez szukanie której nie
można się skupić na tym, co już się ma, a wolą zainwestować trochę czasu w coś
realnego. To ogólne niezdecydowanie życiowe autora, który do samego końca
książki nie może się całkiem rozstać z ideą randkowania po wsze czasy, trochę
mnie odrzuciło. Sądził, że dzięki przedstawieniu swoich osobistych dylematów
zaskarbi sobie sympatię i zrozumienie czytelników, ja tymczasem przy niektórych
fragmentach miałam zamiar krzyczeć zabierzcie
mnie stąd, z dala od wynurzeń tego gościa! Szczególnie pod koniec miałam
wrażenie jakbym czytała tekst trzynastolatka, który rozumie idee przyjemności,
podekscytowania i dreszczyku emocji, natomiast oddanie, bliskość i
uszczęśliwianie drugiego człowieka to już dla niego straszna nuda.
„Hey, so you remember a week ago you
were upset I didn’t call you back before my trip, and you were mad because I
was playing with the Polaroid camera. Well, the reason I was doing that is I
bought you this nice vintage Polaroid camera and I was just making sure it
worked before I gave it to you, co…here’s your gift.”
She felt HORRIBLE.
It was the greatest Valentine’s Day
gift I’ve ever received.
(Spójrzcie tylko na ten
fragment, w którym Ansari puentuje wydarzenie kiedy jego partnerka odkryła, że miał
czas na robienie zdjęć Polaroidem, a nie miał czasu do niej zadzwonić czy
napisać. Autor tłumaczy, że Polaroid był od początku prezentem dla niej, a on
tylko niewinnie sprawdzał, czy aparat działa – Czuj się teraz winna, kobieto!
Niech cię to nauczy!)
Koniec końców wychodzi nam z
książki obraz własnych problemów autora, co może pod pewnymi względami jest
ciekawe, ale wydaje się w dużej części dziełem przypadku i podczas lektury
czułam się czasem tak jakbym czytała coś, co nie powinno było być przeznaczone
dla moich oczu. Jednocześnie Ansari ma pewien problem z ustaleniem targetu
swojej książki. Z jednej strony żartuje sobie z wielu ludzi i wydaje się, że „Modern
Romance” jest po prostu papierową wersją jego stand-upów, jednak ogólnie wydał
mi się bardzo asekurancki i nie za bardzo poradził sobie ze zmianą
medium. Dobrze wychodziły mu żarty na mało kontrowersyjne tematy jak
zamiłowanie do pączków czy bycie nudziarzem, jednak kiedy przychodziło do
omawiania ważniejszych wyborów życiowych, jak bycie singlem czy samotną matką,
a nawet tematu zdrady małżeńskiej, Ansari całkowicie się wycofuje. Pilnuje
poprawności politycznej, zastrzega, że nie ma złych zamiarów, odwołuje się do
statystyk zamiast wypowiedzieć własne zdanie. Bardzo pilnuje by nikogo nie
urazić (w końcu każde jego słowo zostaje na piśmie, a nie jest jedynie
wypowiedziane spontanicznie podczas jednego wieczornego show na żywo). Nie
decyduje się nawet na to, żeby wprost uznać własne błędy za pomyłki, bo mógłby
przypadkiem urazić kogoś, kto postępuje jak on niegdyś. Nie znajdziecie tu
ostrych opinii. Czasem z kolei Ansari żartuje w miejscach, w których te żarty w
ogóle nie pasują i wydają się wtedy bardzo wymuszone – często też powtarzają
się według tych samych schematów, co pod koniec stało się dla mnie nużące (choć z początku były naprawdę zabawne, nie przeczę).
Autor wyliczył sobie chyba jakąś średnią liczbę gagów na stronę i próbował wyrobić
normę, jakby bał się, że inaczej straci uwagę czytelników. Chyba właśnie nie do
końca rozeznał się w różnicach między występem na scenie a pisaniem.
Szczerze mówiąc trudno mi
jednoznacznie ocenić tę książkę, więc może powiem tak – niektórym bardzo się spodoba,
innych szybko zirytuje. Warto się nią zainteresować jeśli się od niej zbyt
wiele nie oczekuje i przede wszystkim chce się luźno spędzić czas, bo nie ma w
niej męczącego natłoku informacji. Brakuje jednak jakiejś jasnej puenty, przez
co sama poczułam niedosyt – szczególnie po tym, jak pierwsza połowa zapowiadała
się znacznie bardziej merytorycznie. Jednak z odpowiednim podejściem „Modern
Romance” jest całkiem dobrą lekturą dla tych, którzy chcą oderwać się od
powieści, a przy tym nie popaść w całkowitą powagę.
Wydawnictwo: Penguin Press, 2015
277 stron